Pożar mieszkania – uszkodzona maska. Część 1.
Centrum miasta, zwarta zabudowa, wezwanie do pożaru mieszkania na pierwszym piętrze, w trzypiętrowej kamienicy. Było to w 2005 roku, w ostatnią noc sierpnia. Aparaty i maski założone, wszystko podpięte i sprawdzone. Bierzemy linię gaśniczą i wchodzimy do środka. My dwójka młodych strażaków. Za drzwiami od razu schody, weszliśmy na piętro i widzimy ogień. Szybkie podanie wody i koniec pożaru. Ttak się wtedy wydawało. Nagle wchodzą kolejne roty, okazuje się, że pali się również na poddaszu. Rozdzielają nas i każdy działa od teraz ze starszym doświadczonym kolegą. Nam przypadają działania mające na celu ugaszenie pożaru, kolega wraz z innymi udaje się na przeszukanie obiektu.
Jesteśmy na poddaszu, podajemy wodę w stronę ognia. Jestem w pozycji siedzącej, kolega za mną. Wszystko wydaje się być pod kontrolą, oczy mamy wokół głowy. Podawanie wody tam, gdzie trzeba i nagle maska pełna dymu! Nie wiem, co się dzieje, dlaczego mam dym w masce, przecież wszystko było sprawdzone i było dobrze. Chwytam zawór wdechowy maski, a tam brak automatu płucnego. Do dziś nie wiem, jak mi się udało znów podłączyć automat do maski. Głęboki wdech znów mam czyste powietrze, ale niestety to, co było w masce, już jest w płucach. W dodatku odezwał się gwizdek, kończy mi się powietrze. Daje znać koledze, że wychodzimy. Na zewnątrz szybka zmiana butli, znów ta sama maska, sprawdzenie i do środka obiektu. Trzeba dalej działać. Doszliśmy do poprzedniego miejsca działań, tam już gasi inna rota. Gazy pożarowe, które wcześniej wypełniły maskę, a zostały przez mnie wdychane, dały znać o sobie. Zaczyna kręcić mi się w głowie. Pokazuję kolegom, że muszę wyjść na zewnątrz. Nogi powoli odmawiają posłuszeństwa, wychodzę. Jeden z kolegów widząc, że się snuje na nogach, pomaga zdjąć aparat oraz maskę, następnie polewa mi kark zimną wodą. Wchodzę do GBA, gdzie dostaję maskę z tlenem. Wtedy nie podjęto decyzji o przebadaniu mnie przez Zespół Ratownictwa Medycznego. Po kilkunastominutowej tlenoterapii poczułem się już lepiej.
„Młody głupi” – przekazuję KDR- owi, że wszystko jest dobrze, zakładam znów tę samą maskę i dalej do działań, mimo lekkich zawrotów głowy. Pożar ugaszony, działania zakończone, wracamy. Starzy strażacy się dziwnie na mnie patrzą, myślą, że jestem słaby, nie wiedzą, co się stało.
Na następnej służbie proszę kolegę o sprawdzenie maski na odpowiednim sprzęcie. Wychodzi, że wszystko jest z nią . Nie wiem, jak to się stało, ale znalazłem stronę www.grupaszybkiegoreagowania.prv.pl. Z zawartych tam informacji uczę się, jak się zachować w czasie awarii sprzętu oddechowego oraz innych bardzo przydatnych rzeczy. Przekazuję informacje o tej stronie dowództwu, jednak niestety, ale nie przyjęli tego do swojej wiadomości (moim zadaniem pomyśleli, że młody to i głupi, bo awarie aparatu się nie zdarzają).
Pożar piwnicy – uszkodzona maska. Część 2.
Jakiś czas po pierwszym wydarzeniu, pojechaliśmy do pożaru piwnicy. Znów aparaty, maska, oczywiście kominiarka, wszystko sprawdzone i działa. Widzimy wydobywający się dym z jednej piwnic, drzwi zrobione z desek, a pomiędzy deskami takie przerwy, że można podać wodę z szybkiego natarcia z prądownicą pistoletową. Nagle powtórka, maska pełna dymu, brak automatu płucnego w zaworze wdechowym maski. Klepię kolegę w ramię i pokazuje mu, że awaria i kładę się na ziemię. Panika daje znać, ściągam hełm, maski nie ruszam, po małej chwili czuje czystsze powietrze w masce. Ktoś na mnie wchodzi, jak się okazuje kolega z drugiej roty. Chwytam jego za nogę, podnosi mnie i wyprowadza do wyjścia na zewnątrz. Ogólnie czuję się dobrze, prawie nic mi nie jest, tylko troszkę nawdychałem się dymu. Nic się nie stało tylko dzięki informacjom zawartym na ww. stronie, wiedzy z niej zdobytej oraz opanowaniu, które nie pozwoliło mi zdjąć maski, a także koledze, który pomógł mi wyjść.
Jednak to nie koniec tej historii, dostaje mocną reprymendę od dowódcy zmiany i sporo pracy dodatkowej na JRG, za karę, bo „dwoje wchodzi do działań i dwoje wychodzi”. Według kolegi z roty nic nie dałem mu znać o awarii i zostawiłem go samego. Ponowna kontrola maski na odpowiednim sprzęcie i znów wychodzi, że maska jest OK. Kolega, który sprawdzał maskę na początku oraz reszta zmiany nie wierzył w żadną awarię. Tylko jedno zdanie krążyło o mnie na zmianie służbowej „młodego strach obleciał”. Jednak po moich prośbach o kontrole i wspólnym bardzo dokładnym obejrzeniu maski kolega zajmującym się sprzętem ODO znalazł awarię. W zaworze wdechowym, gniazdo podłączenia automatu płucnego było uszkodzone. Było wyłamanie, które powodowało wypadniecie automatu. Nie było możliwości, aby po załażeniu maski i podłączeniu automatu oraz sprawdzeniu podłączenia, znaleźć uszkodzenie, ponieważ nie okręcałem automatu w zaworze wdechowym, tylko szarpałem, sprawdzając, czy dobrze trzyma (tak zostałem nauczony). Aparat Fenzy z maską starego typu. Przypominam, że to sprzęt oraz wydarzenia z około 18 lat temu.
Przez lata mojej służby, spotykałem się w moim otoczeniu z opiniami, że aparaty oddechowe to temat mniej ważny. Nabyte doświadczenie z awarią oraz wiedza z wymienionej strony pozwala mi na przekazanie informacji na ten temat młodszym kolegom, oraz uczestnikom szkoleń OSP w mojej JRG.
Uważam, że gdyby w owym czasie większość przełożonych kładła nacisk na szkolenia w tym zakresie, pewnie byłoby mniej podobnych, a nawet bardziej tragicznych przypadków. Bardzo dobrze, że nareszcie ludzie (przełożeni) podchodzą do tego tematu poważnie. A wam dziękuję, że stworzyliście takie centrum szkolenia oraz stronę z bazą wypadków, bo ludzie ( a i oczywiście strażacy) dzielą się na tych, co uczą się na swoich błędach, czyiś błędach i durni, którzy się niczego nie uczą. A kto się nie rozwija, ten się cofa. Może moje doświadczenie pokażą tym wszystkim „mądrym, starym strażakom”, że warto posłuchać młodszych kolegów, którzy może nie mają doświadczenia, ale posiadają dobra wiedze.
Ps. Nie wiem, kto stworzył ówczesną stronę www.grupaszybkiegoreagowania.prv.pl*, ale wiem, że Twórcy tamtej strony oraz Wy szkolący z tej „nowej wiedzy pożarniczej” robicie kawał bardzo dobrej roboty, dla tych, którzy chcą się szkolić i rozwijać. A ta wiedza mnie, jak i pewnie jeszcze nie jednemu dupę uratowała i jeszcze nie raz uratuje. Dziękuę!
*Stronę www.grupaszybkiegoreagowania.prv.pl stworzył Witold Nocoń z OSP Przyszowice. Dziś strona jest dostępna pod adresem www.ritgsr.drogaratownika.pl
Jeśli chcesz ostrzec innych strażaków przed popełnieniem jakiegoś błędu, podzielić się swoją historią, pokazać, że wypadki się zdarzają i trzeba być na nie gotowym, to odezwij się do nas, a pomożemy opisać Twoją historię. info@firetrap.pl
FIRETRAP.PL
FireTrap.pl powstał z myślą o przekazywaniu wiedzy w sposób nowoczesny i atrakcyjny. Naszym mottem jest: "Ćwicz tak jak będziesz działać, działaj tak jak ćwiczyłeś". Na pierwszym miejscu stawiamy zapewnienie bezpieczeństwa strażakom, bez względu na to gdzie służą i jakie zadania wykonują.
Skontaktuj się z nami
tel.: +48 696 075 513
Gdy prowadzimy szkolenia ciężko nam odebrać telefon. Dlatego polecamy kontaktować się pisząc na adres:
info@firetrap.pl
Nasze centrum szkoleniowe:
ul. Kosmatki 12, 03-982 Warszawa
